I jak tu nie zachwalać naszą polską otwartość na inność :-)
Synek rozpoczął swój pierwszy rok w szkole. Przed podjęciem decyzji do jakiej szkoły go wysłać, czy prywatnej, czy publicznej, było kilka nieprzespanych nocy rozmyślając, gdzie będzie mu lepiej i czy w publicznej szkole będę mogła liczyć na poszanowanie naszych inności. Ostatecznie zdecydowałam się zaryzykować i zaufać naszemu polskiemu szkolnictwu publicznemu. Przyznam, że z pewną obawą, ale i z nadzieją, że będzie dobrze, 2 września posłałam moją latorośl do szkoły.
Pani wychowawczyni okazała się przemiłą osobą, przejawiającą inicjatywę, aby zapewnić synkowi miły start. Zapytała się, czy jest coś, o czym nie powinna mówić podczas zajęć w klasie, aby nie urazić naszych uczuć religijnych. Przyznam, że byłam miło zaskoczona i sama nie wiedziałam, o czym nie powinna mówić przy moim dziecku :-P
Również zapisując synka na obiady do stołówki szkolnej, okazało się, że nie ma najmniejszego problemu, aby synkowi przygotowywać w zastępstwie coś innego, w dniach kiedy na stołówce będzie serwowana wieprzowina. Cała szczęśliwa, że synek będzie mógł spokojnie jeść obiady w szkole zapłaciłam za najbliższy mięsiąc. Przed wyjściem Pani w sekretariacie miała małe pytanie, czy jesteśmy obywatelami Polski, zapewniłam z pełnym przekonaniem, że tak, Pani jednak musiała się upewnić jeszcze raz i dopiero po moim drugim zapewnieniu, że jesteśmy Polakami i że posiadamy meldunek w Polsce, Pani poczuła się ukontentowana:-)
Reasumując początki w nowej szkole zaliczam do udanych i jestem usatysfakcjnowana z miłego przyjęcia nas -nowej atrakcji szkoły ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz